wtorek, 8 stycznia 2013

Tajemnice 'Bez tajemnic'




Od kilku, może kilkunastu dni bez powodzenia staram się napisać tekst o Bez tajemnic, czyli o pierwszym polskim serialu produkcji HBO. Idzie mi to niestety jak krew z nosa. 

Być może problemem jest sam serial, o którym wolałbym napisać raczej nieprzychylnie, a wydaje mi się, że nie mogę. A zawiódł on moje oczekiwania i początkowe pozytywne nastawienie szybko zastąpiła rosnąca irytacja. Bo przecież miało być tak pięknie - w obsadzie znakomite nazwiska - Krystyna Janda, Jerzy Radziwiłowicz, Marcin Dorociński, Jacek Borcuch i wiele innych. Scenariusz, o który oparła się polska wersja jest doskonały. Amerykański In treatment oglądałem z dużą przyjemnością, doceniając wyśmienitą grę aktorską, dyskretne światło, precyzyjną pracę kamery, teatralny nastrój, świetne dialogi... Można by długo wymieniać. 

Niestety już po pierwszym odcinku naszej wersji nie mogłem odpędzić wrażenia, że może pan Radziwiłowicz nie był najlepszym pomysłem obsadowym. Mam wrażenie, że odegrał wszystkie odcinki właściwie nie zmieniając wyrazu twarzy, a jeśli choć na chwilę uniósł się w nerwach, natychmiast powracał do cichego mruczenia swoich kwestii głębokim, usypiającym głosem. Trudno zarzucać, że pan Radziwiłowicz inaczej podszedł do swojej roli, ale, choć przykro to pisać, Gabriel Byrne wypada w roli psychoanalityka o niebo lepiej. Przede wszystkim obdarza swoich pacjentów pełnią swojej uwagi, co wyraża się w tym, że prowadzona przez niego terapia nie ogranicza się do krótkich słów zachęty do dalszego opisywania swych problemów, a jest bardziej wymianą zdań, rozmową, ścieraniem się różnych racji a czasem nawet walką. Jest to tym bardziej dziwne, że wiele odcinków wydaje się być bardziej tłumaczeniem, niż adaptacją - tylko emocje gdzieś zginęły.

Po drugie niestety, polska wersja jest bardzo wierna amerykańskiej, a ta izraelskiej. Zarzut wtórności był podnoszony w USA i wydaje mi się nawet poważniejszy w naszym przypadku, tym bardziej, że Bez tajemnic jest kolejną wersją tego formatu. Z wiadomości zaczerpniętych z internetu wynika, że powstało (lub powstaje) około dziesięciu niemal identycznych kopii  tej samej historii. Samo HBO produkuje swoje wersje w różnych oddziałach w europie - w Czechach, Mołdawii, na Słowacji i na tym zdaje się nie koniec. A przecież powstała też wersja Brazylijska, Argentyńska czy Kanadyjska. Zapewne z czasem tych lokacji będzie przybywać. Wydaje mi się, że warto tu postawić dwa pytania. 

Po co?

Odpowiedź na to pytanie może być trywialnie prosta. Serial cieszył się w Izraelu równie ogromnym, co nieoczekiwanym powodzeniem, a jego amerykańska wersja idealnie pasowała do profilu HBO - inteligentna, niemal teatralna konfrontacja dwojga, w porywach trojga aktorów, wszystko podane w dyskretnie gustownej oprawie. Scenariusz po drobnych przeróbkach stał się bardziej dynamiczny. Świetne nazwiska zapewniły pozytywny odbiór. 

Czemu aż tyle?

Wydaje mi się, że poza zamęczeniem aktorów - a zwłaszcza głównego odtwórcy, który występuje we wszystkich 42 odcinkach, serial jest dość prosty i tani do nakręcenia. Zamknięte pomieszczenie, na dodatek przez większość odcinków to samo. Zmienia się tylko oświetlenie, reszta pozostaje bez zmian. To niewątpliwie ułatwia pracę operatorom, dźwiękowcom, reżyserom, zapewne aktorom - czyli ogólnie rzecz ujmując wszystkim. Pozostaje tylko pytanie o prestiż stacji, która przecież zawsze reklamowała się jako coś więcej niż telewizja, wyjątkowa rozrywka dla wyjątkowych ludzi. Wszyscy pamiętamy słynne it's not TV, it's HBO.

Tylko czy kopiując siebie tyle razy można wciąż być oryginalnym i mówić coś ciekawego o świecie?

Niestety, jeżeli bazować na przykładzie Bez tajemnic wydaje mi się, że odpowiedź nie może być twierdząca. Bo choć trudno nazwać ten serial słabym, to jednak jest bardzo tradycyjny i mało, jak na produkcje HBO kontrowersyjny. Wydaje mi się, że telewizja ta, jeśli chciała wejść mocnym akordem na nasz rynek, niestety nie trafiła. Przy wszystkich dobrych stronach tej produkcji, wśród których niewątpliwie należy wymienić dobre role, przede wszystkim Krystyny Jandy i Marcina Dorocińskiego, jego najsłabszym punktem wydaje mi się mało prowokujący scenariusz, nie wywołujący właściwie żadnych kontrowersji. Bo ciężko za taką uznać sprawę targanego wyrzutami sumienia wojskowego, z którym nie pozostaje nam nic innego jak się identyfikować czy biedną, nieszczęśliwą młodą skrzypaczką. Gdzie te problemy tożsamościowe z Sześciu stóp pod ziemią, gdzie próba zmierzenia się z wyidealizowanym obrazem dzikiego zachodu i umowy społecznej w Deadwood, gdzie ten gangster, którym każdy z nas chciałby być choćby przez chwilę

I to waśnie to bezpieczne wybranie Bez tajemnic jako pierwszego polskiego serialu HBO wydaje mi się jego największą słabością. Gdyby jeszcze zmieniono bardziej scenariusz, zamieniono role - Krystynę Jandę w roli głównej, a Jerzego Radziwiłowicza jako superwizora - może to byłaby bardziej wybuchowa mieszanka, która pozwoliłaby naszym autorom na większe pole do popisu. Bo HBO przyzwyczaiło nas do swoich świetnych produkcji, właśnie oryginalności, a nie do powielania cudzych pomysłów. Mam nadzieję, że następny serial będzie lepszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz