wtorek, 22 stycznia 2013

Siedmiu psychopatów i pies

Z obejrzanym wczoraj filmem Seven psychopaths (Siedmu psychopatów) wiązałem spore nadzieje, wszak uwielbiam poprzednie dzieło  Martina McDonagha - In Bruges, który to film został u nas niefortunnie przetłumaczony Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj. Niestety rozbudzone nadzieje wpłynęły w sposób znaczący na ostateczną ocenę Psychopatów, który to film jest niewątpliwie interesujący, sprawnie opowiedziany i podobnie jak dzieła Quentina Tarantino dekonstruujący gatunek filmowy, w którym się porusza. Ale jako całość bardziej jest zabawą formą, ciekawym ćwiczeniem warsztatowym, z bardzo dobrymi rolami Walkena czy Harrelsona, niż spójnie opowiedzianą historią, z ciekawymi, wyrazistymi postaciami. 

Być może właśnie dlatego w Siedmiu psychopatach mamy bardzo wiele świetnych momentów, iskrzących autotematycznym humorem dialogów i dygresji płynnie przechodzących z jednego gatunku w inny, ale niestety bardzo mało właściwej historii. I choć najnowsze dzieło McDonagha ogląda się dobrze, mam wrażenie, że czegoś w tym filmie zabrakło. 

Schematyczna, fragmentaryczna fabuła jak i sam film opierają się na pomyśle, że jedna z postaci pisze scenariusz, zatytułowany właśnie Siedmiu psychopatów. Pisze to może dużo powiedziane, skoro owo pisanie, w momencie rozpoczęcia opowiadanej historii, ograniczyło się głównie do tytułu i fragmentu pierwszego zdania, a samo przelewanie scen na papier to zaledwie kilka słów szkicujących poszczególne sceny, które w płynny sposób włączone są w narrację filmu. Znamienne wydaje się skreślanie  kolejnych propozycji odnośnie religii, którą miałby reprezentować jeden z psychopatów w poszukiwaniu lepszego efektu. Jednym z problemów poruszanych przez film jest pokazanie jak bardzo schematyczne jest współczesne kino akcji, w którym nie chodzi już o nic, poza widowiskowością, atrakcyjnymi wizualnie postaciami (Wietnamczyk w koloratce, broń Harelsona, która co chwilę się zacina, ale za to dobrze wygląda i jeszcze wiele innych przykładów), dynamicznymi, posługującymi się znanymi z innych filmów rekwizytami, scenami strzelanin i z koniecznym, mocnym finałem, w którym antagoniści wreszcie stają naprzeciw siebie i...

I wszystko byłoby świetnie, w końcu mamy doskonałych aktorów, którzy świetnie wypadają w swoich rolach, zdjęcia, muzykę, montaż i fenomenalne poczucie humoru... Ale pomimo, że Siedmiu psychopatów to naprawdę godny polecenia film, mam wrażenie, że czegoś w nim jednak brakuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz