środa, 27 lutego 2013

Domek z kart - ostatnie słowo

Serial obejrzany i niestety moje obawy sprawdziły się. The house of cards to bardzo dobrze wykonana produkcja, w której wszystko zapięte jest na ostatni guzik. Dawno nie było w telewizji (a trzeba pamiętać, że to pierwszy serial  wyprodukowany przez platformę Netflix) tak dobrze technicznie nakręconego, zagranego, oświetlonego i pod każdym innym względem perfekcyjnego serialu, co nie dziwi, jeśli zważyć na nazwiska osób zaangażowanych w ten projekt. Ale sama historia pozostawia, przynajmniej u mnie, pewien niedosyt, że autorzy tak bardzo skupili się na polityce i jej bezpośrednich okolicach, że zginęło gdzieś drugie dno, podobnie jak w bardzo wielu współczesnych produkcjach. I to właśnie z tego powodu, jeśli by serial Finchera porównać z serialem, w produkcję którego zamieszany był Gus Van Sant - Boss, pomimo wielu wad tego drugiego, wydaje mi się, że to właśnie on w ostatecznym rozrachunku wypada o niebo bardziej interesująco. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz