Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muranów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muranów. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 stycznia 2013

Po wczorajszym DKFie


No było fantastycznie - obejrzenie Lśnienia w kinie to jednak przeżycie. A to był dopiero początek. Bo dyskusja, która miała miejsce po seansie przeszła moje oczekiwania - myślałem, że nieliczni widzowie, którzy pozostaną, nie będą chcieli zadawać pytań i po pięciu minutach rozejdą się do domów. A gdzie tam, zostało sporo osób, także pan, o którym nie mogę myśleć inaczej, niż jako o widzu 237, który co prawda nie miał nic do powiedzenia, za to robił to głośno i dobitnie. Dość szybko udało się go przekonać do opuszczenia kina i rozmowa zaczęła się toczyć. Tematów było sporo, od rozważań na temat różnic między książką, a jej adaptacją, po najróżniejsze próby interpretacji. 

Poniżej zamieszczam krótki filmik pokazujący, co tak na prawdę działo się wczoraj w Muranowie. 


poniedziałek, 21 stycznia 2013

Lśnienie - rozmyślania przed DKFem

Kiedy około tydzień temu spotkaliśmy się  w kawiarni kina Muranów, żeby przygotować sobie ramy dyskusji przed zbliżającym się DKFem, byłem przekonany, że Lśnienie dosyć dobrze rozumiem. Widziałem je kilka lat wcześniej i w pamięci miałem dość prostą historię, w której Jack umiera na końcu. Dyskusja była ciekawa i zasiała we mnie ziarno zwątpienia, kiedy każde z nas okazało się mieć zupełnie inne wyobrażenie o wymowie Kubrickowego dzieła. Postanowiłem odświeżyć sobie pamięć i film obejrzałem. Po ponad dwóch godzinach w oczach miałem przerażenie, i to nie tylko spowodowane faktem, że Lśnienie jest naprawdę strasznym, klimatycznym horrorem, a bardziej tym, że nijak nie dało się powiedzieć, czy któreś z nas odczytało dzieło Kubricka właściwie... a czasu do DKFu coraz mniej. 

I to właśnie to lekko drwiące z widza zachęcanie do stawiania pytań, snucia najdziwniejszych analiz i otwartość na interpretacje wydaje mi się być jedną z największych zalet tego filmu. Wszak teorii dotyczących filmowej adaptacji powieści Stephena Kinga jest co niemiara. Wśród nich pojawiają się na przykład próby potraktowania filmu, jako swoistego rodzaju wyznania winy po sfingowaniu przez Kubricka materiału z lądowania na księżycu, wątki masakry Indian i wiele innych.

Zachęcony entuzjazmem moich prekursorów i ja zachciałem  dołożyć kamyczek do tej jakże wysokiej już góry interpretacji i postanowiłem opisać moją próbę wyjścia z filmowego labiryntu. Od obejrzenia minęło już kilka dni, a myśl o Lśnieniu co chwilę powraca, a to przy okazji lektury książki o Bessonie, a to przy okazji zobaczonego przypadkowo zdjęcia, a to podczas coraz bardziej gorączkowych prób zrozumienia, o co w tym filmie tak naprawdę chodzi.

Zacznijmy więc może od najbardziej podstawowego poziomu, w którym Lśnienie to przede wszystkim naprawdę przerażający, niezwykle klaustrofobiczny horror, który coraz bardziej zamyka się wokół widza, potęgując to wrażenie znakomitą grą aktorską, precyzyjną pracą kamery i niepokojącą muzyką. Ciekawe moim zdaniem są przede wszystkim  długie, filmowane w szerokich planach ujęcia oprowadzające widza po hotelu Overlook. Wydaje mi się, że miało to na celu z jednej strony pokazanie jak mali, wręcz delikatni są główni bohaterowie i jak bardzo są bezsilni wobec sił, z którymi przyjdzie im się zmierzyć. Tym większe wrażenie robią duże zbliżenia Danny'ego. W początkowej części filmu tylko do niego kamera podchodzi tak blisko i tylko z nim nawiązuje tak intymny kontakt (czasem na podobne zbliżenia łapią się osoby z Dannym rozmawiające - tak jakby pokazywane były z jego perspektywy). Dzięki takiej, a nie innej pracy kamery udaje się Kubrickowi sprawić, że z jednej strony oglądający ma przytłaczające wrażenie ogromu hotelu, z drugiej z każdą chwilą w głowie widza bardzo szybko zaczyna kiełkować przeświadczenie o wyjątkowości chłopca. Natomiast od pewnego momentu Jack Nicholson pokazywany jest przez lustro, jakby sugerując, że znajduje się on już na innej niż reszta postaci płaszczyźnie. To także w lustrze przerażona Wendy odkryje zagadkę tajemniczego Redrum.

Sama historia, którą opowiada nam film jest stosunkowo prosta. Zmagający się z niemocą twórczą Jack Torrance przyjmuje posadę stróża, który ma doglądać hotelu Overlook w zimie. Liczy, że w odosobnieniu będzie mógł w spokoju skończyć pracę nad książką. Zabiera ze sobą żonę Wendy oraz synka -  Danny'ego. To właśnie wokół tych trojga bohaterów toczyć się będzie narracja.

Mamy więc trójkę bohaterów, z których każdy oferuje nam inną perspektywę i inne reakcje na dziwne wydarzenia w odciętym od świata hotelu. Danny, wrażliwy chłopiec widzi otaczającą go niesamowitość, obrazy, których nie rozumie, których się boi. Jack też w pewnym momencie zaczyna je dostrzegać i całkowicie się zatraca w tajemnicach drzemiących w tajemniczych korytarzach i pokojach. Natomiast Wendy, która jako ostatnia zdaje sobie sprawę z niewytłumaczalnych zjawisk, do końca zachowuje się racjonalnie, całkowicie odrzucając to, co widzi.

Jeśliby odczytywać film wprost, mamy z jednej strony historię popadającego coraz bardziej w obłęd Jacka, który w końcu odpływa całkowicie i stara się pozbawić życia zarówno swoją żonę, jak i dziecko. Z drugiej strony to historia wrażliwego chłopca, który widzi więcej niż inni. No i mamy niezwykły hotel, w którym dzieją się rzeczy straszne. Przy takiej interpretacji mamy do czynienia z dość klasycznym horrorem z typowymi dla tego gatunku rekwizytami. Wydaje mi się, że można jednak relacje między bohaterami spróbować odczytać inaczej.

Do mnie najbardziej przemawia interpretacja, w której Jack to pisarz, czy może nawet artysta obawiający się, że jego talent się kończy, że zostanie zapomniany, że będzie tylko jedną z twarzy w tłumie osób, które odeszły. Taką interpretację może umacniać scena, w której widać, że Jack zapisuje kolejne kartki papieru wciąż tym samym zdaniem, nie będąc w stanie powiedzieć nic nowego, poza tym, że staje się coraz bardziej nudny i przewidywalny. Zapewne w jakimś stopniu zgadza się to z krytyką, która spotkała samego Kinga, o którym mówiło się, że przed rozpoczęciem pracy rozgląda się po pokoju w poszukiwaniu następnego zabójczego przedmiotu.

Jack z zazdrością obserwuje syna, który do reszty zatraca się w świecie swoich dziecięcych fantazji (jakkolwiek przerażające by one nie były). Sam stara przywołać fantastyczne obrazy, lecz to co widzi jest tylko groteskowym wyrazem jego skrywanych pragnień i obaw, takich jak lęk przed brakiem miłości, śmiercią i zapomnieniem. I tu następuje odwrócenie mitu  o Edypie, w którym zazdrosny o młodzieńczą kreatywność ojciec chce zabić swego syna, by samemu powrócić do dziecięcości. Lecz jego próba z góry skazana jest na niepowodzenie, a koniec który go spotyka, jest groteskowy i smutny. Zostaje wciągnięty w nierzeczywistą przestrzeń, w której jest tylko jedną z wielu twarzy na starej fotografii, której już nikt nie ogląda.

Czy taka interpretacja jest właściwa, tego nie wiem. Z pewnością jest tylko jednym z wielu wierzchołków góry lodowej, jaką jest Lśnienie. Chętnie o niej i o innych możliwych odczytaniach tego wybitnego filmu podyskutuję. Do zobaczenia jutro o 20 na DKF w Muranowie.

czwartek, 17 stycznia 2013

Zabójcze ryjówki w Muranowie


DKF w kinie Muranów z cyklu najgorszych filmów świata był przeżyciem wyjątkowym pod wieloma względami. Po pierwsze sala zapełniona była do ostatniego fotela i niektórzy siedzieli na dostawionych krzesełkach. Ogólnie radosna atmosfera udzielała się wszystkim i podczas krótkiego wprowadzenia co chwilę wybuchały salwy śmiechu, a gdy w końcu zapadła ciemność i na ekranie pojawiły się otwierające seans napisy, przez salę przetoczyło się głośne PSSSST otwieranych jednocześnie butelek z piwem.


Sam film jak nie trudno się domyślić, do najlepszych nie należał, ba był tak zły, że pomimo, że próbował wyglądać niezwykle poważnie i przerażająco, widownia kwitowała salwami śmiechu co bardziej brawurowe wyczyny przebranych za wściekłe ryjówki psów czy grę oczami pięknej, lecz niezbyt aktorsko uzdolnionej miss Szwecji. Mi osobiście najbardziej do gustu przypadły dialogi, które aktorzy recytowali drewnianymi głosami i zaskakujące rozwiązanie, błyskotliwe w swojej absolutnej absurdalności - bomba!

Tym bardziej cieszy informacja o drugiej części, która w tym roku ma trafić na nasze ekrany. Czy uda jej się godnie kontynuować klimat oryginału? Mam nadzieję, że tak.